poniedziałek, 28 września 2009

Gorycz

Kongres Kultury Polskiej, gorzkie listy i żądania... By sztuka była niezależna, by grosz się na nią sypał i by uczciwie go dzielono... Bo wartości, umysły, misja... Czy naprawdę?
Myślę, że Artświat jest już bytem zbyt hermetycznym byśmy mogli masowo kształtować postawy i hartować serca. Czy zresztą ktoś tego oczekuje? Poza nami samymi?

piątek, 11 września 2009

Czas wina

W moim mieście Winobranie - Bachus na dziewięć dni przejmuje władzę. Pod zgiełkiem jarmarcznych kramów i ludycznych zabaw przyczajona metafizyka.

Kilka lat temu słyszałem wypowiedź duchownego: "Oddając miasto Bachusowi oddajecie je szatanowi!".

Obiecanki-cacanki.

środa, 29 lipca 2009

Kamień węgielny

Spór o halę KDT doprowadził w ubiegłym tygodniu do szturmu policji na w/w halę i późniejszej bitwy ulicznej. Kupcy musieli odejść. Miejsce hali targowej zajmie w przyszłości Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Oczywiście artyści i muzealnicy nie byli tu stroną w sporze, jednak widzę w tej sytuacji jakąś mroczną symbolikę, intruzję.
Czy MSN będzie pamiętać o tych wydarzeniach? Zostaną wstydliwie zapomniane czy staną się elementem mitu założycielskiego i może pożywką jakiegoś zgrabnego performance (pisał już o tym Visual Culture)?
Tak czy tak jest to już część fundamentu.

wtorek, 21 lipca 2009

Lądowanie

Minaret Rajkowskiej jeszcze nie wylądował, a już rozpalił umysły i wzburzył krew w żyłach.
O ile sam projekt niespecjalnie mnie porusza, to tocząca się o nim dyskusja pokazała coś ważnego, jeden z niechlubnych aspektów naszej okołoartystycznej codzienności...
Instrumentalne i wybiórcze traktowanie pojęcia wolności wypowiedzi.
Uwagi krytyków dzieła (w tym architektów) zostały potraktowane nie jako głos w dyskusji lecz napiętnowane jako próba cenzury i zamach na swobodę wypowiedzi artystycznej.
Czyżby prawo do swobodnej wypowiedzi miała tu tylko jedna strona?

Może więc Minaret był potrzebny? Choćby po to by obnażyć bezmiar hipokryzji ideologów Artświata...

wtorek, 7 lipca 2009

Kanibale

Lubimy smak krwi. U źródeł tej refleksji legła ciekawa dyskusja ze strasznejsztuki gdzie spierano się czy i na ile sztuka może żerować na dramatach, śmierci i cierpieniu konkretnych ludzi. Czy to etyczne, moralne i "w słusznej sprawie"?
Andrzej Biernacki zauważył:
"(...)od stuleci ludzie to robią. Choćby w liczonych na kopy "Ukrzyżowaniach". Nie tylko nie mam im tego za złe, ale jestem wdzięczny za krucyfiksy: Velazqueza, Bacona, Ćwiertni, Sempolińskiego... Zamiana dramatu, pospolitej zbrodni w dzieło, w inne przeżywanie, ładowanie akumulatorów. Jednoznaczność, wręcz oczywistość faktu, zamieniona w wielowymiarowy twór dzieła przy użyciu niegłupiego instrumentarium. this is it, czego nie chcą zauważyć ci, co im homosłoń na jaja nadepnął. Teraz jest moda na przemianę jednoznacznego w jednoznaczne, zw. łopatologią"

Tak właśnie jest. Przestaliśmy tylko o tym pamiętać.
Faktycznie sztuka używa człowieka, jego śmierci i tragedii od zawsze. Raz alegorycznie w przywołanych wyżej przedstawieniach religijnych, raz konkretnie odnosząc się do rzeczywistych wydarzeń (choćby "Rzeź na Chios"). Z etycznego punktu widzenia jest to nie do obrony, z estetycznego jak najbardziej. Bo rzeczywiście, dawne przedstawienia wychodziły poza jednoznaczność osiągając wspomnianą wielowymiarowość, głębię etc.
Czyli wszystko to co przy okazji maskowało moralną dwuznaczność.
Dzisiaj wieloznaczności nie ma, estetyczną ucztę zastąpił prymitywny fast-food. Ale nadal podstawą dania jest ciało i krew.
Zawsze tak było, wzruszaliśmy się czyjąś tragedią dopiero znęceni zapachem krwi i smakiem trupa.
Współczesny artystyczny fast-food razi, dosłowna lub toporna forma wywołuje sprzeciw, jednak nie jest to sprzeciw wobec opowiedzianej historii lecz wobec samego dzieła i artysty, który je serwuje. Bez przypraw i dodatków smakuje to podle.
I może tu są psy pogrzebane - deklarujemy że sztuka powinna być etyczna, nie krzywdzić, pokazywać zło świata by mu zaradzić, uwrażliwiać, że umysł powinien być pełen dobroci, ale...
Ale to nieprawda.
Może to nie makabra jest środkiem do ukazania dramatu, może to dramat jest środkiem i alibi do ukazania makabry? Może to właśnie nęci nas do trudnych problemów? Może bez krwi powlekającej gorzkie pigułki kłopotliwych kwestii nie weźmiemy ich do ust?

Jesteśmy kanibalami. Od zawsze. Patrzymy na kolejne ukrzyżowanie, a krew ścieka nam po brodach.

niedziela, 28 czerwca 2009

Spalona ziemia

Pisałem kiedyś (a niedawno podobną kwestię podjęła [b] na Kontrapunkcie) o strategii "spalonej Ziemi" uprawianej przez część naszych ideologów sztuki współczesnej. Strategia ta, polegająca na totalnym zanegowaniu zjawisk i nazwisk niepasujących do obowiązującej doktryny prowadzi do coraz zabawniejszych paradoksów. Usuwa się z pola widzenia wszystko co inne i "nienasze" ogłaszając pozostałą gromadkę twórców głównym nurtem, centrum i epicentrum sztuki współczesnej i w tejże gromadce próbuje się odnaleźć i proklamować uznane kierunki i postawy; "odkryto" tam w ten sposób surrealizm, słyszę coś o powrocie abstrakcjonizmu. Zachowując nazwy podmienia się treść.
Dochodzi do tego deprecjonowanie przeszłości i tradycji, którą często traktuje się tak jak Cortés Azteków.
Czy zawsze będziemy oddawać mocz na groby poprzedników? Dlaczego sztuka współczesna stała się miastem zamkniętym?

piątek, 26 czerwca 2009

Popioły

Umarł Michael Jackson. Kolejna postać ze stałej (zdawałoby się obsady) mojego uniwersum. Od kilku lat obserwuję wielką falę śmierci zagarniającą tych, którzy tworzyli obraz naszego świata.
JP II, Holoubek, Beksiński, Kaczmarski, Herbert, Lem, Kawalerowicz, Miłosz, Duda-Gracz, Niemen, Małachowski, Starowieyski, Waldorff...
Pozostawiają puste miejsca, wyrwy, których nikt nie wypełnia, jakby mój świat się powoli rozpadał, zanikał...

niedziela, 21 czerwca 2009

Antybohaterowie

Stali się antybohaterami polskiej sztuki, ich nazwiska wypowiada się z drwiną, włącza w szydercze paszkwile i słowniki.
Duda-Gracz, Beksiński, Starowieyski...
Dlaczego? Co uczynili, że teraz pamięć po nich ścigają furie, niczym św. Jerzy smoka, a litery nazwisk wyskrobuje się z papirusów?
Byli metafizyczni, osobni, jak wielu innych, więc to raczej nie to.
Ich warsztat był wysokiej próby, trudny do prześcignięcia, to się dziś nie podoba ale to zbyt mało żeby ściągnąć odium. Więc skąd taka zajadłość?
Ich sztuka nie wymagała tłumacza, nie musiały jej wspierać stosy opasłych tomów wypełnionych zawiłymi analizami teoretyków, obrazy nie nabierały sensu dopiero rozjaśnione uczonym słowem... A mimo to ich wizje opuściły hermetyczną kapsułę artświata i zdobyły udział w masowej wyobraźni.
Tego się nie wybacza.

piątek, 5 czerwca 2009

Urną do gwiazd

7 czerwca ponownie do urn... Tyle przeróżnych opcji, programów, haseł, twarzy, obietnic. Tak pięknych...
Każdy znajdzie tu kłamstwo dla siebie.

czwartek, 28 maja 2009

Cyborg - maska do gryzienia

Bunt cyborgów... Coś w tym jest... Ta nasza mniej lub bardziej symboliczna anonimowość i zarazem sieciowa osobowość, dar technologii i internetu, maska do gryzienia...
I maska do wyrażania własnych myśli. Czy nadal maska? Czy już twarz?