czwartek, 2 czerwca 2011

Hieny Holokaustu

Sztuką też rządzą mody. Raz trendy jest abstrakcja, raz przerysowane zdjęcia z prasy, innym razem malowane owady. Albo wojna i masowa zagłada.
Artmodą powracającą jak wstydliwa choroba są motywy nawiązujące do tragedii Holokaustu. Pojawiające się w twórczości, dodajmy, coraz młodszych artystów, znających temat już tylko z literatury. Czy jest to autentyczna potrzeba wypowiedzi czy łatwa moda? Cóż, takich prac nie wypada specjalnie krytykować (niezależnie od ich jakości), a i temat w jakiś sposób nobilituje autora...
I właściwie wszystko jest ok. Tylko czemu te prace najczęściej są takie same? Tym co mnie najbardziej razi, szczególnie w przypadku naszych rodzimych twórców, to ograniczenie ujęć tematu do kilku wytartych klisz, oraz co jeszcze bardziej irytujące, SPROFILOWANIE dzieła pod konkretny, międzynarodowy target. Stąd schematyczność, ogrywanie wciąż tych samych, ogranych podtematów i staranne omijanie historii zbyt trudnych by je bezboleśnie "sprzedać" (chociażby tragedii wołyńskiej).
Chyba to jest właśnie głównym problemem powstającej dzisiaj sztuki poruszającej tematy dramatów i tragedii sprzed półwiecza - jej bezbolesność, wtórność, koniunkturalnośc, łatwość.
I to, że jest modna.