W sztuce nie ma demokracji - często słyszymy ten slogan w odpowiedzi na krytykę obowiązującego status quo. Nieźle brzmi - mocno, wyraziście, autorytarnie.
Jak hasło z reklamy. Mentalny wytrych.
Ale co to oznacza w praktyce? Nie ma demokracji, czyli nie należy cenić ani nawet szanować artystów popularnych, których sztuka jest ważna dla wielu widzów, których sztuka ma udział w masowej wyobraźni?
Należy więc celebrować wyłącznie twórców WSKAZANYCH przez wąskie grona wtajemniczonych, uznać dyktat ich gustów i fobii, dać sobie narzucić bohaterów przywiezionych w kuratorskich teczkach...
Właściwie w imię czego?
Jak hasło z reklamy. Mentalny wytrych.
Ale co to oznacza w praktyce? Nie ma demokracji, czyli nie należy cenić ani nawet szanować artystów popularnych, których sztuka jest ważna dla wielu widzów, których sztuka ma udział w masowej wyobraźni?
Należy więc celebrować wyłącznie twórców WSKAZANYCH przez wąskie grona wtajemniczonych, uznać dyktat ich gustów i fobii, dać sobie narzucić bohaterów przywiezionych w kuratorskich teczkach...
Właściwie w imię czego?
Nie, należy "tylko" mieć własne zdanie...
OdpowiedzUsuńW imię pieprzonej poprawności polityczno-artystycznej.
OdpowiedzUsuńżadnej tam poprawności, tylko w imię pełnego koryta. Wyłącznie.
OdpowiedzUsuńw imię: ja poczekam?
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=8y_VFGrGnCE
OdpowiedzUsuńwłasne zdanie i .... sery francuskie
OdpowiedzUsuńLiliput czy Guliwer?
OdpowiedzUsuńkrzywda sobie.
OdpowiedzUsuń