Czym karmić mieszkańców Artświata? Czy napełniać paśniki groszem publicznym, na którym wzrośnie sztuka wielka, czysta i prawdziwa? Paśnik zagwarantuje, że szlachetni mieszkańcy kniei nie będą już musieli zmagać się z prozą bytu. Trzeba tylko zagwarantować, że szafarze karmy dzielić będą ją równo, niepomni na osobiste preferencje, że będą to umysły światłe i otwarte nie pragnące w ten sposób promować swych poglądów i pupili, ani też dające się podejść wytrawnym pieczeniarzom. Wtedy podobno się uda.
Można też zdać się na łaskę doboru naturalnego; wstrzymać publiczne dotacje i razem z duchem Darwina obserwować krwawe polowania i wymieranie nieprzystosowanych gatunków. Przetrwają ci, których sztuka rzeczywiście jest komuś osobiście potrzebna, lub ci, którzy nauczą się łasić. Pogłowie może się zmniejszyć, niektóre formy znikną zupełnie, może też zaniknąć różnorodność gatunków.
Darwin jest obecny w obu formach, w wariancie drugim w sposób oczywisty, w pierwszym nieco mniej. Efekt ewolucyjny sytuacji drugiej to artysta znajdujący odbiorcę, sytuacji pierwszej – artysta znajdujący paśnik.
Wybierzcie coś z powyższego. Tu i tu mogą narodzić się potwory.