Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dotacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dotacje. Pokaż wszystkie posty

piątek, 2 października 2009

Karma

Czym karmić mieszkańców Artświata? Czy napełniać paśniki groszem publicznym, na którym wzrośnie sztuka wielka, czysta i prawdziwa? Paśnik zagwarantuje, że szlachetni mieszkańcy kniei nie będą już musieli zmagać się z prozą bytu. Trzeba tylko zagwarantować, że szafarze karmy dzielić będą ją równo, niepomni na osobiste preferencje, że będą to umysły światłe i otwarte nie pragnące w ten sposób promować swych poglądów i pupili, ani też dające się podejść wytrawnym pieczeniarzom. Wtedy podobno się uda.
Można też zdać się na łaskę doboru naturalnego; wstrzymać publiczne dotacje i razem z duchem Darwina obserwować krwawe polowania i wymieranie nieprzystosowanych gatunków. Przetrwają ci, których sztuka rzeczywiście jest komuś osobiście potrzebna, lub ci, którzy nauczą się łasić. Pogłowie może się zmniejszyć, niektóre formy znikną zupełnie, może też zaniknąć różnorodność gatunków.
Darwin jest obecny w obu formach, w wariancie drugim w sposób oczywisty, w pierwszym nieco mniej. Efekt ewolucyjny sytuacji drugiej to artysta znajdujący odbiorcę, sytuacji pierwszej – artysta znajdujący paśnik.

Wybierzcie coś z powyższego. Tu i tu mogą narodzić się potwory.

niedziela, 19 kwietnia 2009

Jak kleszcze

„No public money – no art” - Krasnale dotknęli wstydliwej prawdy. Stanowi ją kilka kamieni hańbiących, dziś odniosę się do najcięższego – do pogardy.
Dlaczego część sztuki współczesnej tak gardzi „przypadkowym” widzem? Widzem z ulicy, który nie jest artystą ani krytykiem/teoretykiem/historykiem sztuki?
Z kimś takim nie nawiązuje się dialogu, nie bierze poważnie jego opinii na temat dzieła, nie traktuje jako partnera. Za to jakże chętnie się go obraża (jako kołtuna i ignoranta), atakuje „artystyczną” prowokacją, definiuje jako kołtuńskie kuriozum... A kiedy widz uliczny pojawia się w progach np. rankingowego BWA jest traktowany trochę jako intruz, który przecież i tak nie zrozumie...
Ale jego pieniądze nie śmierdzą. Niech płaci, utrzymuje instytucje i artystów, niech karmi, niczym wół grona uwieszonych do podgardla kleszczy, niech kupuje dzieła sztuki...

Oczywiście niech sam ich nie wybiera, bo przecież nie potrafi.