wtorek, 7 lipca 2009

Kanibale

Lubimy smak krwi. U źródeł tej refleksji legła ciekawa dyskusja ze strasznejsztuki gdzie spierano się czy i na ile sztuka może żerować na dramatach, śmierci i cierpieniu konkretnych ludzi. Czy to etyczne, moralne i "w słusznej sprawie"?
Andrzej Biernacki zauważył:
"(...)od stuleci ludzie to robią. Choćby w liczonych na kopy "Ukrzyżowaniach". Nie tylko nie mam im tego za złe, ale jestem wdzięczny za krucyfiksy: Velazqueza, Bacona, Ćwiertni, Sempolińskiego... Zamiana dramatu, pospolitej zbrodni w dzieło, w inne przeżywanie, ładowanie akumulatorów. Jednoznaczność, wręcz oczywistość faktu, zamieniona w wielowymiarowy twór dzieła przy użyciu niegłupiego instrumentarium. this is it, czego nie chcą zauważyć ci, co im homosłoń na jaja nadepnął. Teraz jest moda na przemianę jednoznacznego w jednoznaczne, zw. łopatologią"

Tak właśnie jest. Przestaliśmy tylko o tym pamiętać.
Faktycznie sztuka używa człowieka, jego śmierci i tragedii od zawsze. Raz alegorycznie w przywołanych wyżej przedstawieniach religijnych, raz konkretnie odnosząc się do rzeczywistych wydarzeń (choćby "Rzeź na Chios"). Z etycznego punktu widzenia jest to nie do obrony, z estetycznego jak najbardziej. Bo rzeczywiście, dawne przedstawienia wychodziły poza jednoznaczność osiągając wspomnianą wielowymiarowość, głębię etc.
Czyli wszystko to co przy okazji maskowało moralną dwuznaczność.
Dzisiaj wieloznaczności nie ma, estetyczną ucztę zastąpił prymitywny fast-food. Ale nadal podstawą dania jest ciało i krew.
Zawsze tak było, wzruszaliśmy się czyjąś tragedią dopiero znęceni zapachem krwi i smakiem trupa.
Współczesny artystyczny fast-food razi, dosłowna lub toporna forma wywołuje sprzeciw, jednak nie jest to sprzeciw wobec opowiedzianej historii lecz wobec samego dzieła i artysty, który je serwuje. Bez przypraw i dodatków smakuje to podle.
I może tu są psy pogrzebane - deklarujemy że sztuka powinna być etyczna, nie krzywdzić, pokazywać zło świata by mu zaradzić, uwrażliwiać, że umysł powinien być pełen dobroci, ale...
Ale to nieprawda.
Może to nie makabra jest środkiem do ukazania dramatu, może to dramat jest środkiem i alibi do ukazania makabry? Może to właśnie nęci nas do trudnych problemów? Może bez krwi powlekającej gorzkie pigułki kłopotliwych kwestii nie weźmiemy ich do ust?

Jesteśmy kanibalami. Od zawsze. Patrzymy na kolejne ukrzyżowanie, a krew ścieka nam po brodach.

6 komentarzy:

  1. Sztuka, o której pisze Pan Andrzej Biernacki unaocznia zło i cierpienie pokazując je z dystansu. Od tysiącleci toczy się spór o etyczny wymiar takiej wizualizacji. Nie sądzę by kiedykolwiek został rozstrzygnięty. Moje wypowiedzi w dyskusji na blogu strasznasznasztuka2 nie dotyczą tego problemu.

    Kwestionuję postawę artystyczną, która w imię sztuki narusza prawa człowieka, kiedy osoba (nie zawsze świadoma wyrządzanej krzywdy) staje się medium sztuki (a nie modelem), a artysta w imię sztuki narusza jej prawa i dobra osobiste.

    WPP to coś pomiędzy wymienionymi zagadnieniami. Twórca (reporter) pozyskuje i estetyzuje wizerunki cierpienia, którego jest świadkiem i któremu nie przeciwdziałał. Nie wiemy co robił świadek egzekucji - Goya, wiemy, że reporter fotografował i nic ponad to. Fotograf uzasadnia własną obecność w miejscu zdarzenia „dawaniem świadectwa”, ale uczestnictwo w konkursie stawia pod znakiem zapytania czystość jego intencji.

    więcej tu "Gołe fakty".

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, tu się zgadzamy. Dodatkowo interesuje mnie tutaj też intencja widza - oglądamy to dlatego, że interesuje nas problem, czy dlatego, że przyciąga nas krew i śmierć?

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim zdaniem te dwie postawy wcale sie nadwzajem nie wykluczja, to zainteresownaie jest bardzo "ludzkie" i tak sam atawistyczne jak chec ogladanie przedstawien smierci {tych prawdziwych jak i ich artystycznych interpretacji}a wszystko to w rama oswojenia idei wlasnej smiertelnosci vide sredniowieczne La dance macabre....
    Problemem {etycznym} moze byc chec promowania sie {zarabiania} na tego typu przedstawieniach, ale w koncu czy nie musimy oplacac kosztow pogrzebow i utylizacji zwlok ?, i jedno { sztuka }i drugie jest tylko usluga.

    OdpowiedzUsuń
  4. To mnie właśnie nurtuje - ile w tym atawizmu, ile przyjętej etyki. Wciąż mam wrażenie, że ta druga jest tylko kamuflażem, szminką maskującą kły. (Choć może po prostu czarno widzę :))
    Natomiast czy sztuka jeszcze jest tylko usługą? Na pewno również nią bywa, jednak od mniej więcej stulecia również wyszła poza tą funkcję i swobodnie grasuje po ziemi...

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że oglądamy, bo tak się złożyło. Rzadko motywacją jest problem. Nie idziemy przecież do kina czy galerii aby analizować problemy. Jesteśmy gapiami, idziemy „pooglądać”. Patrzymy na to, co nam pokazują. Nasze zachowanie jest naturalne.
    Zdziwieni reagujemy gapiostwem, a w procesie socjalizacji uczymy się, że tak nie należy, co nie zmienia faktu, że zaskoczeni odpowiadamy atawistycznym zachowaniem.
    Etyczność jest nakładką, i jako taka zawsze będzie słabsza niż pierwotne reakcje.

    Problem pojawia się wtedy kiedy sztuka (biznes) formuje swój przekaz aby wyzwolić nasz atawistyczny odruch. To się nazywa komercjalizacja ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozmiar tego atawistycznego odruchu potwierdzą koleżanki i koledzy?

    OdpowiedzUsuń