wtorek, 27 października 2009

Odwaga

"Wiem, jak ogromnej trzeba odwagi, aby się przyznać dzisiaj, na obrazie, do miłości, zachwytów, wyznań, tkliwości, tęsknoty, udręk czy uniesień, skoro byle śmieć przyniesiony do galerii, aspiruje do rangi dzieła sztuki. (...)"

Jerzy Duda-Gracz w słowie wstępnym do katalogu malarstwa zielonogórskiej artystki Jolanty Zdrzalik.

piątek, 16 października 2009

Ryk jelenia

Historia strachu przed pięknem jest historią ciekawej patologii sztuki współczesnej. Od kiedy zakodowano przysłowiowego jelenia na rykowisku lub łabędzia w stawie jako symbole artystycznego dna i bezguścia, artyści starają się trzymać od tego jak najdalej. A nawet jeszcze dalej; margines bezpieczeństwa poszerza się skokowo obejmując obecnie wszystko co dawniej uznawano za piękne, grę kolorów, perfekcję formy, temat…
Przedstawienia sielskie i estetyczne stały się wstydliwe, ewentualnie wstydliwie komercyjne i forma sztuki wysokiej stawała się coraz bardziej szorstka, antyestetyczna, toporna. Ze strachu przed tandetą zarąbano piękno.
A może po prostu pokazanie piękna było zbyt trudne, ryzyko popadnięcia w cukierkowość zbyt wysokie? Tak czy inaczej kategoria piękna przestała funkcjonować w sztuce nowoczesnej, stała się podejrzana a określenie "ładny obraz" zdecydowanie nie jest już komplementem. Oczywiście uzasadniono to lawiną wielkich słów i szczytnych deklaracji - że sztuka zaangażowana, że nowa estetyka, że kajdany warsztatu i marsz ku przyszłości. I czasem pewnie tak.
Ale widzę też za fasadą górnych doktryn zwyczajny strach. Strach, że pokazać piękna się nie uda, że to zbyt trudne, zbyt ulotne, zbyt łatwe do wyśmiania…
Strach przed rykiem jelenia i lotem łabędzia.
Odwagi.

piątek, 2 października 2009

Karma

Czym karmić mieszkańców Artświata? Czy napełniać paśniki groszem publicznym, na którym wzrośnie sztuka wielka, czysta i prawdziwa? Paśnik zagwarantuje, że szlachetni mieszkańcy kniei nie będą już musieli zmagać się z prozą bytu. Trzeba tylko zagwarantować, że szafarze karmy dzielić będą ją równo, niepomni na osobiste preferencje, że będą to umysły światłe i otwarte nie pragnące w ten sposób promować swych poglądów i pupili, ani też dające się podejść wytrawnym pieczeniarzom. Wtedy podobno się uda.
Można też zdać się na łaskę doboru naturalnego; wstrzymać publiczne dotacje i razem z duchem Darwina obserwować krwawe polowania i wymieranie nieprzystosowanych gatunków. Przetrwają ci, których sztuka rzeczywiście jest komuś osobiście potrzebna, lub ci, którzy nauczą się łasić. Pogłowie może się zmniejszyć, niektóre formy znikną zupełnie, może też zaniknąć różnorodność gatunków.
Darwin jest obecny w obu formach, w wariancie drugim w sposób oczywisty, w pierwszym nieco mniej. Efekt ewolucyjny sytuacji drugiej to artysta znajdujący odbiorcę, sytuacji pierwszej – artysta znajdujący paśnik.

Wybierzcie coś z powyższego. Tu i tu mogą narodzić się potwory.