niedziela, 2 maja 2010

Demokracja w sztuce

W sztuce nie ma demokracji - często słyszymy ten slogan w odpowiedzi na krytykę obowiązującego status quo. Nieźle brzmi - mocno, wyraziście, autorytarnie.
Jak hasło z reklamy. Mentalny wytrych.
Ale co to oznacza w praktyce? Nie ma demokracji, czyli nie należy cenić ani nawet szanować artystów popularnych, których sztuka jest ważna dla wielu widzów, których sztuka ma udział w masowej wyobraźni?
Należy więc celebrować wyłącznie twórców WSKAZANYCH przez wąskie grona wtajemniczonych, uznać dyktat ich gustów i fobii, dać sobie narzucić bohaterów przywiezionych w kuratorskich teczkach...

Właściwie w imię czego?